Od wielu lat ratują żeglarzy i turystów wypoczywających nad mazurskimi jeziorami. Teraz sami potrzebują pomocy, bo bez wsparcia mogą po prostu nie przetrwać. Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe (MOPR) ma tak trudną sytuację finansową, że jeszcze przed wakacjami planuje uruchomienie publicznej zbiórki. Pieniędzy brakuje na wynagrodzenia, a wielu ratowników już odeszło ze służby.
Jak powiedział rzecznik MOPR Jarosław Sroka, z powodu pandemii nie odbywają się regaty, na których ratownicy zarabiali i były dla nich ważnym zastrzykiem finansowym.
- W tym roku zwolniły się już trzy doświadczone, naprawdę, porządnie przygotowane do tej pracy osoby. Powodem są bardzo niskie zarobki w naszej służbie. Wszędzie płacą już więcej, niż u na - mówi Sroka i dodaje, że praca w MOPR wymaga nie tylko wiedzy teoretycznej ale przede wszystkim doświadczenia, które nabywa się latami. - Zastąpienie ludzi jakich mamy jest niemożliwe. Wyszkolenie porządnego ratownika wodnego zajmuje kilka lat.
Pandemia uderzyła w Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe
Jak informuje Polska Agencja Prasowa, kłopoty finansowe MOPR wynikają z pandemii. Od wielu lat ratownicy zarabiali pieniądze zabezpieczając regaty organizowane np. przez firmy dla swoich pracowników, czy też regaty branżowe.
- Rocznie zarabialiśmy na takich imprezach od 100 do nawet 150 tysięcy złotych. To dla nas duże pieniądze. Przez COVID-19 w tamtym roku nie było żadnych regat, w tym też nic nie wskazuje na to, żebyśmy mogli zarobić na regatach – informuje Jarosław Sroka.
Pieniędzy nie starcza dla ratowników i na wymianę sprzętu
Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe od lat utrzymuje się z dotacji. Tę, którą przyznaje marszałek województwa, MOPR w całości, przeznacza na ubezpieczenia oraz na remonty sprzętu. Natomiast dotacja od wojewody w wysokości 650 tysięcy złotych rocznie jest przeznaczona na wypłaty całoroczne dla 20 ratowników.
- Od wielu lat dotacje są na niezmienionym poziomie. Od lat nie kupiliśmy nowego sprzętu, nie doposażamy się, a żeglarzy na Mazurach jest coraz więcej. Ostatnie lato było rekordowe, żeglowało tak wielu ludzi, że robiły się na wodzie korki. Zbliżające się lato zapowiada się podobnie, a my nie mamy pieniędzy na godne wypłaty dla ludzi. To wstyd, że osoba ratująca innych zarabia nieco ponad dwa tysiące złotych na rękę – tłumaczy Jarosław Sroka.
Sponsorów na horyzoncie nie widać
MOPR zabiegał też o sponsorów - niestety, na razie, bezskutecznie. Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe od wielu lat, przez okrągły rok, pilnuje długiego na ponad 100 kilometrów szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Ratownicy mają główną bazę w Giżycku oraz stacje w Mikołajkach, Harszu-Skłodowie i Piszu. W sumie w MOPR pracuje 20 ratowników, na jednej zmianie jest 9 osób.
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.