Dawni Mazurzy nie znali palm wielkanocnych, więc również ich nie święcili w kościołach. Całkiem inaczej przygotowywano i wykorzystywano kolorowe pisanki. Nie święcili pokarmów w specjalnie przygotowanych koszyczkach. Nie oznacza to jednak, że Mazurzy – w większości ewangelicy, nie celebrowali tych ważnych, chrześcijańskich świąt.
Nie święcono palm, tylko zrywało się gałązki wierzby czy jałowca. Mazurzy nie obchodzili również Wielkiego Czwartku.
- Nazywali go zielonym czwartkiem i przestrzegali, by tego dnia nie czesać się, bo kury będą grzebały w ogródku. Był to również dzień, w którym warto było sadzić w ogródku sałatę i rzodkiewki oraz przesadzać kwiatki, by dobrze rosły – mówiła Magdalena Szumska z Muzeum Historycznego w Ełku.
Wierzenia chrześcijańskie mieszały się z pogańskimi, tak więc w Wielki Piątek miał miejsce obrzęd palenia najstarszego krzyża we wsi, wierzono bowiem, że jego popiół zapobiegnie wielu chorobom przez cały rok. Także tego dnia chłopcy biegali po wsi z drewnianymi klekotkami oznajmiając dzień żałoby, a mieszkańcy wsi biczowali łydki gałązkami tarniny, co odnosiło się do bożych ran Chrystusa.
Kolejnym zwyczajem wielkopiątkowym (bądź według innych źródeł kultywowanym w Wielką Sobotę) było święcenie w kościele wody i ognia. Aż do 1945 r. nie znano na Warmii i Mazurach zwyczaju święcenia potraw. Wielką Sobotę chłopcy spędzali chodząc z kołatkami "po kołaczach". W chałupach kołatali śpiewając "Któryś za nas cierpiał rany...", za co częstowano ich "kuchem" (ciastem) lub jajkami. Tego samego dnia z kościoła przynoszono węgielki i wodę święconą, którą gospodarz kropił na wieczór wszystkie izby, a także dom od zewnątrz oraz budynki gospodarcze z wewnątrz i od zewnątrz.
Pierwszego świątecznego dnia chodzono o świcie do płynącej na wschód wody, aby się w niej obmyć (koniecznie w ciszy i nie oglądając się za siebie), co miało leczyć choroby i zapewnić zdrowie na cały rok. Dziewczęta wierzyły, że myjąc się w tej wodzie zachowają nie tylko zdrowie, ale i urodę. O wschodzie słońca ludzie uczestniczyli we mszy rezurekcyjnej.
Śniadanie wielkanocne nie było bogate. Jadano twarożek, masło, chleb, kilka gatunków kucha. Na obiad jadano gęsty ryż z masłem, jaja na twardo i suszone śliwki gotowane w cukrze. Dopiero kolacja była wystawna, podawano bowiem wędliny, szynki, boczek, pieczony drób.
W niedzielę wielkanocną unikano spotkań z sąsiadami, był to czas dla rodziny, pełen zabawy i radości. Jedna z zabaw polegała na chowaniu w różnych miejscach podarków od zajączka, które dzieci starały się odnaleźć. Młodzież zakładała się, kto zje najwięcej jajek, co nieraz kończyło się bólem brzucha. Śmiechu było bez liku.
Następnego dnia już o świcie zaczynało się smaganie gałązkami wierzbowymi, brzozowymi lub kadykiem (jałowcem), wstawianymi kilka tygodni wcześniej do wody, aby miały czas zazielenić się. Kadykiem smagały grupy młodzieży, które śpiewały pieśni, nierzadko humorystyczne i zbierały wykup (np. jaja, ciasta, kiełbasy).
Zwyczaj oblewania się wodą praktycznie nie występował, jedynie gdzieniegdzie na terenach graniczących z Mazowszem.
Inne zwyczaje:
- malowanie pisanek używając naturalnych barwników (np. łupin cebuli, co i współcześnie spotykamy w niejednym domu) i wieszanie ich na drzewach, by dobrze rosły bądź zakopywanie u progu domu, by uchronić go przed złymi mocami
- nie wolno było chodzić boso, aby nie dostać wrzodów
- gospodyni siadała gołą pupą na męskiej czapce i podawała groch kurom, aby się dobrze niosły!
Na podstawie: „Warmiacy i Mazurzy” pod redakcją Bogumiła Kuźniewskiego oraz opracowania M. Zientary-Malewskiej
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!