Kiedy nadejdzie sezon urlopowy, większość turystów zafascynowanych militarną historią Mazur ruszy w kierunku Wilczego Szańca w Gierłoży. Warto jednak również odwiedzić Mamerki, gdzie znajduje się również tajemniczy kompleks umocnień.
Dlaczego warto zajrzeć do Mamerek w czasie urlopowego wypadu na Mazury? Choćby dlatego, że to potężny kompleks bunkrów jeszcze bardziej tajemniczych niż wojenna, wschodnia siedziba Adolfa Hitlera.
Do tego Mamerki ciągle są jeszcze owiane legendą ukrytych skarbów i często penetrowane przez ich poszukiwaczy.
Warto dodać, że przez kilka lat ten kompleks poniemieckich bunkrów stanowił arenę poszukiwań jednej z największych zagadek XX wieku. Chodzi o Bursztynową Komnatę i jej zagadkowe zniknięcie pod koniec II wojny światowej.
Hipotez na ten temat jest wiele, jak również wiele jest miejsc, gdzie tego skarbu poszukiwano. Również w Mamerkach. Ostatecznie skarbu to nie znaleziono, co nie oznacza, że kompleksu bunkrów na Mazurach obejrzeć nie warto – warto na pewno.
Dodajmy jeszcze, że w odróżnieniu od Wilczego Szańca, bunkry w Mamerkach nie zostały wysadzone w powietrze. To zaś oznacza, że kompleks zachował się w całkiem dobrym stanie.
Kompleks 30 niezniszczonych bunkrów w Mamerkach, zlokalizowanych 8 kilometrów za Węgorzewem. To tu mieściła się Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych (OKH) podczas agresji Niemiec na ZSRR.
O tajemniczym kompleksie w Mamerkach opowiadał również specjalnie dla Was Tadeusz Sakowski, który pewnie historię ziarnka mazurskiego piasku opowiedziałby równie ciekawie, jak krótką opowieść o Mamerkach.
Jeśli nie byliście tu jeszcze podczas pobytu na Mazurach, warto obejrzeć nasz materiał filmowy i nadrobić zaległości.
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Uporządkowano i szeroko udostępniono cały teren, do tego nowa wysoka wieża, mini muzeum, ciekawe opowieści. To zasługuje na pochwałę.
Autorów projektu niestety poniosła nieco fantazja i przesadzili z entuzjazmem: U-Boot pod Mamerkami i powojenna rosyjska armata polowa D-44 ('made by' Huta Stalowa Wola, z przełomu lat 50. i 60.). Obrazu chaosu dopełnia tablica informacyjna przed schronem Głównego Kwatermistrza: 'schron obronny'. Ręce opadają, wszystko inne zresztą też. Oczywista oczywistość, do tego stopnia, że nomenklatura - tak wojskowa jak i fortyfikacyjna - nawet na to nie wpadły. No bo jak nie obronny - to jaki, zaczepny? 'Bierny' i 'bojowy' mogą iść na piwo, zresztą nawet niedaleko podają. Do kompletu brakuje konkursu na najpiękniejszy łuczański oscypek. Miejsce adekwatne, U-Boot parkuje pod dojrzewalnią serów.
PS: A to była taka klimatyczna zatoka. Dzisiaj nie spotkacie już rysia, przedzierając się przez trzciny na płd...