Zaginięcie na jeziorze Kisjano Piotra Woźniaka-Staraka pokazuje jak trudnym zadaniem jest poszukiwanie osób, które znajdowały się na mazurskich akwenach wodnych. Dlatego żeglując po jeziorach musimy zachować szczególną ostrożność.
- Te poszukiwania to jak próba odnalezienia igły w stogu siana – mówi na łamach onet.pl Jarosław Sroka, dyrektor Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Piotr Woźniak-Starak wraz z towarzyszką wypłynęli na jezioro Kisajno w nocy z soboty na niedzielę 18 sierpnia. W nocy zaalarmowano służby Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, że po wodzie pływa łódź motorowa, która zakłóca ciszę na jeziorze. I że na jej pokładzie nikogo nie widać
Przy okazji akcji poszukiwawczej można zauważyć jak ciężką pracę wykonują ratownicy.
Jarosław Sroka, dyrektor Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego mówi, że w momencie otrzymania informacji o wypadku dyspozytor pełniący dyżur w centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego w Giżycku przede wszystkim zbiera dokładne informacje. W przypadku, kiedy istnieje podejrzenie, że ktoś zaginął i nie ma z nim kontaktu, wówczas ratownik w wywiadzie telefonicznym dopytuje: dokąd poszukiwana osoba lub osoby płynęły, w jakim kierunku, z kim? A także jak wielu może być poszkodowanych, czy są na lądzie, w wodzie, na łódce? Dyżurny musi poznać maksymalną ilość szczegółów dotyczących zdarzenia, żeby podjąć odpowiednie decyzje. Między innymi taką, ilu ratowników medycznych wysłać do akcji. Z reguły są to dwie, trzy osoby.
- Załoga musi pojechać na miejsce i zweryfikować wszystkie informacje. Zdarzało się już w przeszłości, że otrzymywaliśmy niepokojący sygnał, a rzekomo zaginieni turyści przebywali w takim miejscu na łodzi, którego z brzegu nie było dokładnie widać. Jednak teraz przybyli ratownicy potwierdzili, że rzeczywiście w łodzi motorowej na jeziorze Kisajno nikogo nie było – dodaje Jarosław Sroka. - Kiedy ratownicy stwierdzają, że na łodzi czy żaglówce nikogo nie ma, w grę wchodzi już tylko akcja poszukiwawcza. W Polsce prowadzi ją policja i straż pożarna. Oczywiście w miarę potrzeb wspieramy ich, służymy naszą wiedzą, doświadczeniem, a także sprzętem takim jak łodzie ratownicze i poduszkowce. Bo służby MOPR-u powołane są przede wszystkim do ratowania zdrowia i życia ludzi.
Akcja poszukiwawcza zaginionego Piotra Woźniaka-Staraka odbywa się na jeziorze Kisajno. Jarosław Sroka wskazuje, że to bardzo trudny akwen do prowadzenia takich działań.
- Pamiętajmy, że jego powierzchnia zajmuje prawie 2 tysiące hektarów. To ogrom wody. Można zaryzykować stwierdzenie, że poszukiwania Piotra Woźniaka-Staraka to próba odnalezienia igły w stogu siana. Choć oczywiście skutek zależy od intensywności działań. Wiemy, że zaginionego – poza policjantami oraz strażakami - szukają dodatkowo żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, a jego rodzina prywatnie zaangażowała do poszukiwań nurków i detektywów ze specjalistycznym sprzętem – dodaje.
Jednak szef MOPR-u wskazuje, że ubiegłoroczny sezon wakacyjny na mazurskich jeziorach przebiega w miarę spokojnie.
- Biorąc pod uwagę ilość ludzi, którzy tego lata przyjechali nad nasze jeziora – żeglarzy, pływających na łodziach motorowych, przebywających nad wodą – sezon był spokojny. W lipcu zrobiliśmy podsumowanie i okazało się, że w ciągu tych 31 dni interweniowaliśmy zaledwie kilka razy. Na Szlaku Wielkich Jezior: od Węgorzewa, Giżycka, Mikołajki, Ryn, Pisz i Ruciane-Nida, mieliśmy tylko dwa utonięcia. Na Mazurach jest bezpiecznie, ale pod pewnymi warunkami. Pierwszy z nich to taki, żeby zabrać na wakacje odrobinę zdrowego rozsądku oraz zachować umiar w piciu alkoholu. Wtedy urlop jest przyjemny, bo Mazury są przepiękne – mówi Jarosław Sroka.
Jak bezpiecznie spędzać czas na mazurskich jeziorach?
Dowiesz się z naszych poradników:
Informacje na podstawie: onet.pl
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!