Już 8 lutego będziemy celebrowali kolejny Tłusty Czwartek. To zaś oznacza, że „bezkarnie” możemy zjeść większą ilość pysznych pączków lub faworków – jak kto lubi. Jednak jeszcze przed II wojną światową dawni mieszkańcy Mazur kompletnie nie znali tego obyczaju, a jeśli już jadali ciastka na kształt pączka, to na pewno nie na słodko.
Dawniej na Mazurach Tłustego Czwartku nie znano. Co nie oznacza, że w okresie karnawału Mazurzy takich specjałów nie jadali. Znali pączki – jednak całkiem inne niż te, które jemy obecnie.
Tłusty Czwartek i zwyczaj jedzenia słodkich pączków na Mazury przywędrował dopiero po zakończeniu II wojny światowej, wraz z nowymi osadnikami z całej Polski – również z utraconych Kresów Wschodnich.
Zamiast Tłustego Czwartku i „śledzika” - zapusty na Mazurach
Dawni Mazurzy obchodzili w tym okresie „zapusty”. Bawili się wtedy wszyscy mieszkańcy wsi. W domach piekli pączki i „plince", przygotowywali lepsze niż zwykle jedzenie. W karczmach zaś odbywały się tańce, organizatorkami, których były kobiety. One to wykonywały tańce o znaczeniu magicznym, na przykład z wysokimi podskokami, aby len dobrze rósł.
Skoki "na len" odbywały się w ostatni wtorek karnawału, w poniedziałek zaś wykonywano je po to, aby dobrze rosły kartofle, a w niedzielę - zboże.
Mazurskie pączki - tłuste i na słono
Mazurzy pączki jadali. Jednak bardzo byście się zdziwili ich wyglądem i smakiem. Bardzo się od naszych słodyczy różniły. Takie przekąski przygotowywano w okresie zapustów. Nie były jednak słodkie, a słone oraz zawierały kawałki tłustego mięsa, głównie skwarki. Stąd w tradycji ten dzień nazywamy właśnie tłustym, a nie słodkim czwartkiem.
Nie tylko pączki i zabawa, ale również obowiązkowe kuligi na Mazurach
Na Mazurach uważano, że aby len rósł dobrze, należało jechać jak najdalej saniami, które ciągnęły konie najlepiej w towarzystwie źrebaka. Oprócz dźwięku dzwoneczków słychać było pieśni śpiewane przez uczestników kuligu przy akompaniamencie harmonii oraz śmiech, gdyż wszyscy byli bardzo weseli. Zabawy odbywały się w domach. Dziewczyny przygotowywały jedzenie, a chłopcy przywozili wódkę.
Mazurskie orszaki przebierańców
Na Mazurach żywa była tradycja chodzenia orszaków przebierańców, wśród których były postacie zwierząt (niedźwiedź, koza, bocian). Zwyczaj ten jest przeżytkiem z czasów pogańskich. Była to tzw. "magia wegetatywna", czyli działania zmierzające do wymuszenia na przyrodzie obfitych plonów w nadchodzącym roku. Koza symbolizowała płodność, rozrodcze siły przyrody, bocian - siły przyrody przyjazne człowiekowi, a niedźwiedź - wrogie.
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!