Opłatka nie znano i nie dzielono się pokarmami. Zamiast choinki w izbie stał snopek siana. Nie obchodzono postu, a na stole królowała gęś i różne rodzaje mięs. Mazurzy również wierzyli, że w ten dzień odwiedzają ich dusze zmarłych. Jak wyglądała Wigilia i święta Bożego Narodzenia na terenie Prus Wschodnich?
Mazurzy, mieszkańcy tych ziem od pokoleń, 24 grudnia zasiadali do ziliji – czyli mazurskiej wigilii. Święta Bożego Narodzenia nazywano zaś „Godami” lub Godnymi Świętami. W tradycji mazurskiej zachowało się wiele elementów kultury pruskiej, które na przestrzeni wieków zmieszały się z obrzędami ludności napływowej oraz z tradycją chrześcijańską.
Adwentowy wieniec w mazurskich domach
Święta Bożego Narodzenia poprzedzał okres adwentu. Przygotowując się do Godnych Świąt spotykano się w domach i wspólnie zaplatano girlandy z świerkowych gałązek z ostrokrzewem. Domy i bramy przybierano zimozielonym bluszczem i jemiołą. Na stole ustawiano wieniec adwentowy z czterema świecami.
Jutrznia na gody na Mazurach
Kulminacyjnym punktem uroczystości adwentowych na Mazurach była jutrznia na gody, czyli nabożeństwo odprawiane w Wigilię. Przypomnijmy, że jutrznia to inaczej pora przed wschodem słońca. Było to widowisko typowo religijne, które przygotowywali ewangeliccy mieszkańcy, polegające na śpiewaniu pieśni z kancjonału przez dzieci. Odtwarzano też sceny związane z narodzeniem Chrystusa. W trakcie adwentu grupy mieszkańców chodziły po wioskach w przebraniu odwiedzając po kolei wszystkie domy.
Mazurzy nie znali tradycji łamania się opłatkiem
Po zakończeniu adwentu odbywały się Godne Święta. Początkowo na Mazurach nie obchodzono wigilii, ale tego dnia odbywał się Slug ze Szemlem. Zwyczaj polegał na tym, że grupa mężczyzn lub chłopców ubierała się na biało i nosiła ze sobą drewnianego konia, czyli szemla, z niemieckiego Schimmel, rozdając podczas tej wędrówki słodycze i prezenty dla dzieci.
Pierwsze choinki na Mazurach pojawiły się dopiero około 1910 roku. Wcześniej zamiast drzewka ustawiano zgodnie ze starosłowiańską tradycją snop zboża albo wieszano u powały sosnową gałąź (jeglijka; słowo pochodzenia pruskiego). W okresie między Bożym Narodzeniem a świętem Trzech Króli odbywały się świeczki, nazywane też dwunastkami albo świętymi wieczorami – na podstawie tego, jak paliły się świece, określano pogodę na najbliższe dwanaście miesięcy.
Zarówno na katolickiej Warmii, jak i na protestanckich Mazurach, nieznany był do 1945 roku zwyczaj łamania się opłatkiem. Wigilia nie była także postna. Pod choinką stawiano talerze pełne jabłek, pierników, orzechów, cukierków oraz układano drobne prezenty. Prezenty dzieciom przynosił Mikołaj, co zachowało się do dnia dzisiejszego. Nazwa Mikołaja bywała inna niż obecnie: Nikolus, Pikolus. Najstarszy sługa pełnił funkcję Mikołaja i wręczał dzieciom prezenty.
Zamiast choinki był snop siana
W niektórych wsiach stawiano snop zboża w kącie izby. Zwyczaj ten wiązał się z życzeniem, by nowy rok obdarzył ziarnem na szczęście i darem urodzaju. Pojawiał się zwyczaj obrzucania się ziarnem podczas składania sobie życzeń. Ziarnem sypali domownicy i sąsiedzi, dzieci używały go podczas powrotu z nabożeństwa do psot i zabaw, a kawalerowie nie szczędzili ziarna do obsypywania dziewcząt.
Na wigilijnym stole na Mazurach królowała gęś
Dzień Wigilii u Mazurów zawierał bardzo niewiele elementów kościelnych. W tym dniu nie przestrzegano postu (zaczęło się to dopiero dużo, dużo później, pod naciskiem opinii osadników z innych części Polski i księży katolickich). Potrawy wieczerzy wigilijnej często nie różniły się od potraw dnia codziennego. Przy „bogatszej” kolacji podawano na stół gęś i mięso.
Wieczerzę podawano około godziny siedemnastej: pieczoną gęś, kiełbasę gęsią, mięso, ciasto i słodycze, chleb razowy. W sferze przygotowań do Świąt, jeszcze w czasie przedadwentowym, bo już w połowie listopada, kobiety zaczynały zaczyniać ciasto na pierniki. Ponieważ cukier był drogi, stosowano często miód od własnych pszczół. Rozpoczynano wieczerzę wigilijną, podczas której „jedzono wszystko, czym komora bogata”. Nie było postnych ograniczeń. A potrawy z ryb nie były tak popularne jak dziś. Gdy pozwalały na to okoliczności, gospodarz udawał się o północy do obory, aby ze swoim inwentarzem podzielić się jadłem. Nie mógł tam jednak pozostawać zbyt długo, gdyż o północy w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem, a ten, kto ów głos usłyszał, wkrótce umrze.
Zmarli w Wigilię odwiedzali żywych
Dawniej Wigilia miała silny akcent zaduszny. Podobnie jak we Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny, należało uważać, by nie zrobić duszom krzywdy i z szacunku dla nich zachowywać ciszę. W Wigilię nie należało także wykonywać żadnych prac związanych z przędzeniem. Uważać trzeba było także podczas siadania na krzesło. Najpierw należało na nie dmuchnąć, by nie przygnieść duszy któregoś z przodków. Dla duszyczek rzucano w kąt ziarna maku, zostawiano resztki na stole wigilijnym lub wolne nakrycie na nim. Dzisiaj jest ono przeznaczone dla niespodziewanego gościa.
Tego dnia powstrzymywano się od wszelkiej pracy, tradycja zakazywała również czesania się, przeglądania w lustrze i spania w ciągu dnia, zwyczajowo nie urządzano w tym dniu wesel ani zabaw, nie składano i nie przyjmowano wizyt poza spotkaniami z najbliższą rodziną. Wierzono także, że w Wigilię nie należy wbijać gwoździ, by nie bolały zęby lub rąbać drewna, by nie bolała głowa. Wystrzegano się też głośnych prac.
Opracowanie na podstawie materiałów: „Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków” Anny Szyfer.
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.